niedziela, 24 kwietnia 2011

na chuj mnie ten kaktus?

Jako że dziś Wielkanoc, piszący te słowa postanowił zrobić sobie jednodniową przerwę od procedury karnej. Wiadomo, miesiąc przed sesją nie wypada narażać się szeroko rozumianej Vis Maior, toteż zamiast poświęcać się lekturze dzieła imć Tylmana i jego koleżki, powymądrzam się w Internecie. W temacie homoseksualizmu. A właściwie o tym temacie.

Dyskusje w kwestii wspomnianego upodobania wydają się bowiem encyklopedycznym przykładem jałowej paplaniny, z której nic nie wynika i wyniknąć nie może. Nikt cywilizowany nie zamierza zabraniać miłośnikom takowych praktyk czynienia sobie nawzajem przyjemnie. Co więcej, nie słyszałem jeszcze aby jakiś gej zechciał uprzednio pytać o pozwolenie któregokolwiek ze swych zacietrzewionych antagonistów. Z drugiej strony, dopóki pokolenie dzisiejszych czterdziestolatków stanowi znaczną część elektoratu, a stery władzy dzierżą osoby jeszcze starsze, o jakimkolwiek prawnym uprzywilejowaniu nie może być mowy, bo to zwyczajnie nie przejdzie.

Choć generalnie wszyscy są świadomi powyższych faktów, to jednak wciąż na imprezach, posiadówkach, w parkach i w szkołach, tysiące dyskutantów zawzięcie wałkują temat, dochodząc do tych samych chuja wartych wniosków. I wszystko byłoby ok, gdyby nie powaga z jaką większość populacji traktuje problem dotyczący może jednego na trzydziestu. A jeśli nie daj Matko Boska oponenci golnęli sobie przed dysputą, tragedia gotowa. Co ciekawe, znacznie poważniejsze problemy - ultrachujowo działających związków zawodowych, prawnie sankcjonowanego złodziejstwa kleru, nieracjonalnego systemu edukacji - bez większych trudności mogą stać się polem porozumienia osób o radykalnie różnych poglądach i wyznawanych wartościach. Gdy te same osoby wejdą na temat ciotek - wojna gotowa.

Więc kiego chuja - spyta uważny czytelnik - powyższą rzecz poruszać? Odpowiedź jest banalnie prosta - do wykłócania się o homoseksualistów absolutnie zbyteczne są jakiekolwiek podstawy teoretyczne. Nie ma tu nad czym dumać - otwieram usta i niechaj płynie czyste złoto. Co innego choćby podatki, powstania, nawet poważnie traktowana polityka - niby równie wdzięczne tematy, ale żeby mieć coś do powiedzenia, trzeba szukać, czytać, rozumieć - wiadomo, dla niektórych wysiłek ponad miarę. Nie żeby niedoedukowanie zwalniało kogokolwiek z chęci posiadania własnej, oczywiście niezmiennej opinii, jednak przed ludźmi się nią chwalić trochę głupio, bo jeszcze wyśmieją.

Przechodząc do konkluzji, przyczyną opisywanego zjawiska jest jedno z trzech najbardziej kretyńskich przekonań funkcjonujących w powszechnej świadomości - że "trzeba mieć własne zdanie". Forma ponad treścią - nie ma być mądre, ma być własne. Zabawne jest to, że właśnie w ten typ myślenia celują partie polityczne w swoich żenujących kampaniach. Jeden PSL mówi: "głosuj chamie na mnie, to razem okradniemy miastowych w KRUSie". Cała reszta nie sili się na konkretne propozycje dla konkretnych grup, żadnej otwartej reprezentacji interesów, nic co kilkadziesiąt lat temu rozumiano pod pojęciem polityki. Zamiast tego prosty przekaz: "z nami Polska będzie zajebista".

I tutaj się pojawia pewien problem. Pytanie - skąd pomysł że pospólstwo będzie wiedziało co jest dla kraju najlepsze? Czy nie lepiej, gdyby decydowali o tym ludzie mądrzy? Naczelną ideą demokracji liberalnej wydaje się rozstrzyganie spornych interesów przez przedstawicieli ludu. Tymczasem partie już dawno odpuściły sobie reprezentowanie interesów grup wyborców, zamiast tego oferując konkurencyjne mgliste wizje powszechnego dobrobytu. Skoro więc wyborcy mają decydować jedynie kto ma doprowadzić do ogólnej szczęśliwości, może warto byłoby wrócić do cenzusów albo systemu kurialnego?

Dla porządku dodam, że pozostałe dwie popularne megakretyńskie tezy to: "bądź sobą" (sprawdza się przy referatach i rozmowach kwalifikacyjnych; traktowanie tego jak życiowej dewizy jest niewypowiedzianym błędem setek osób które zrobiłby lepiej zostając kimkolwiek innym) oraz "alkohol to magiczny eliksir - odkąd zacząłem go pić nie jestem już cwelem, teraz jestem cool".