sobota, 29 sierpnia 2009

o nagrodach muzycznych

A właściwie o jednej

W roku 2000, w znanej na całym świecie i oglądanej co roku przez około miliard ludzi gali muzycznej MTV Europe Music Awards pojawiła się kategoria "Najlepszy wykonawca polski". Sympatycznie. Tym bardziej sympatycznie, że jej pierwszym laureatem został Kazik Staszewski, zapowiadało się więc na spory prestiż owej statuetki i wysoki poziom wymogów stawianych przyszłym kandydatom.

W roku 2001 tytuł przypadł Kasi Kowalskiej. Nigdy nie byłem miłośnikiem owej pani. Trzeba zresztą przyznać, że Kazik Staszewski z ojcem Staszkiem oraz projekty z Kaziem związane (zwłaszcza Kult i KNŻ) to najlepsze co się polskiej muzyce rozrywkowej kiedykolwiek przytrafiło. Na tym tle, Kasia wypada oczywiście blado, ale tak wypadłby prawie każdy nasz muzykant. Mimo mojej prywatnej niechęci, muszę stwierdzić, że pani Kowalska pewien poziom swoją wesołą twórczością jednak reprezentuje.

W latach 2002 i 2003 laur MTV przypadł Myslovitz. Zespół ów otagowany został na jednym z portali muzycznych jako "smutne pipczenie dla 14latek". Trzeba przyznać, że jakieś tam ziarnko prawdy w owym określeniu się znajdzie. Podobnie jak w przypadku powyżej - może się podobać albo nie, ale warto się zapoznać. Następne dwa lata należały do Sistars. Mocno przymykając oko można by i je podciągnąć pod zaprezentowany wyżej schemat. Potem przyszedł 2006 i statuetkę dostał Blog 27.

W 2007 najlepszym polskim wykonawcą została Doda.

W 2008 najlepszym polskim wykonawcą został Feel.

Powstrzymam się tu od komentarza z dwóch powodów. Po pierwsze, każdy uczciwy człowiek doskonale zrozumie co mam na myśli. Po drugie, cokolwiek bym napisał na temat owych "wykonawców", mogłoby być podstawą pozwu sądowego. Inaczej nie mogę.

W 2012 koniec świata.

atlas świata a sprawa polska

Ciekawym rodzajem satyry politycznej są mapy zatytułowane "world according to...". Pozwolę sobie przedstawić znalezione przeze mnie w odmętach sieci egzemplarze. Część pojawiła się na stronie strangemaps.wordpress.com (polecam), pozostałe zebrałem z różnych for i witryn.

Zaczynamy od popularnych ostatnio demotywatorów i skierowanej do ludzi o dosyć specyficznym poczuciu humoru mapy Europy wg 4chana.



Dalej mamy lata osiemdziesiąte i bardzo ładnie wykonany "Atlas świata wg. Torysów" autorstwa jakiegoś zagorzałego miłośnika brytyjskiej Partii Pracy. Falklandy są tu wielkości Ameryki Południowej, Gibraltar zajmuje cały Półwysep Iberyjski a Imperium Albionu wciąż kontroluje pół globu.


Następnie uproszczona, ale utrzymana w tej samej tonacji, mapa świata wg. Ronalda Reagana. Kalifornia, w której swego czasu pełnił urząd gubernatora, zajmuje tutaj połowę USA. Genialna w swej prostocie ilustracja okresu zimnej wojny.



Pozostajemy w podobnych klimatach, oto bowiem nasza planeta widziana oczyma "Dubya". Tak część amerykanów nazywa Georga W. Busha, od owego tajemniczego "W." po środku jego podpisu.


Na koniec proste w formie (żeby nie powiedzieć chałturnicze) dzieło dotyczące poglądów francuskich.


To właściwie byłoby wszystko, jednak nie mogę oprzeć się pokusie dołączenia jeszcze jednego wytworu ludzkiej fantazji, który uważam za wyjątkowo interesujący. Oto europejskie Śródziemie.


Ciekawe, nieprawdaż? Warto z tej perspektywy spojrzeć na temat wielokrotnie przewijający się w mediach, a mianowicie nasz obraz w oczach zachodu. Cóż więc widzimy? Amerykańskim dzieciakom z 4chana Lechistan kojarzy się z pewnym konkretnym Lechem, przedstawionym tu w sposób alegoryczny. Angielscy konserwatyści mają (zdaniem ich przeciwników) uważać "Dzielną Małą Polskę" za część Imperium Brytyjskiego zajmującą Finlandię i okolice. Na amerykańskich i francuskich mapach Polska jest jedynym krajem bloku wschodniego wyodrębnionym z ZSRR. Z jednej strony opiera się o żelazną kurtynę (wot, ciekawostka), podczas gdy z pozostałych otoczona jest przez sowietów. Podobnie zapatrują się na nasz kraj autorzy mapy nawiązującej do "Władcy Pierścieni". Przedstawia ona granice państw z drugiej połowy lat dziewięćdziesiątych, jednak wciąż wszystkie terytoria bloku postsowieckiego oznaczone są jako Mordor. Polska to Ithilien. Osobom nie będącym miłośnikami twórczości J.R.R. należy wyjaśnić, że jest to teren nieustannych walk między Gondorem a sojusznikami Mordoru, pozostający pod kontrolą tego ostatniego. To tutaj Frodo Bagins spotyka Faramira. Pozostaje nam jeszcze świat wg. Busha, w którym Państwo Polan oznaczone jest jako "bribed allies" - przekupieni sojusznicy, w kontraście do zawodnych sojuszników z Zachodniej Europy i wiernych sojuszników z Albionu. Na pocieszenie warto dodać, że rozciągamy się od morza do morza.

Czas więc na wnioski. Pierwszy musi być taki, że nasz kraj istnieje w powszechnej świadomości. Polska jest jednym z nielicznych państw, które pojawiają się na każdej mapie, bez względu na jej twórców - zaznaczają ją na swoich rysunkach zarówno lewicowi satyrycy jak i jankeskie dzieci neo. To dobrze. Co więcej, istnieje ona jako kraj na swój sposób samodzielny, niezależny od obu światów z którymi sąsiaduje. Z jednej strony nie jest częścią czerwonego imperium, z drugiej, nie należy do państw Zachodu. Tyle pozostało z marzeń piłsudczyków, że przynajmniej w satyrycznych atlasach świata jesteśmy czymś na kształt regionalnego mocarstwa.

3, 2, 1 let's jam

Dzień dobry.

Czego będą dotyczyły zamieszczane tu publikacje nie muszę chyba tłumaczyć. Pozostaje więc życzyć miłej lektury.

Z pozdrowieniami.