poniedziałek, 26 października 2009

11 najsroższych schwarzcharakterów w historii

Nie ma filmu, książki czy bajki bez porządnego złoczyńcy. Po długich eliminacjach z udziałem takich sław jak Elmer Fudd, Agent Smith, Baba Jaga, Fredie, Sauron, koleś z Naznaczonego, Szkieletor, Bruner oraz Kapitan Zanieczyszczenie, bezstronne jury wyłoniło jedenastkę. Jedenastkę najstraszliwszych, najokrutniejszych czarnych charakterów w dziejach. Oto i oni:

#11 Zygfryd de Löwe

Jak każdy Krzyżak, perfidny i pozbawiony wszelkiej moralności. Wyrwał Jurandowi język, obciął rękę i wypalił oko, nie wspominając już o porwaniu Danusi. Pojmany przez Maćka i Zbyszka (jakież heroiczne imiona). Po okazaniu mu łaski przez pana na Spychowie, powiesił się na suchej gałęzi. I dobrze mu tak, łobuzowi.


#10 Kupa

Nie jest do końca jasne, co to za chory pomysł z jego imieniem. Wspólną cechą Kupy i Zygfryda jest tendencja do porywania pięknych kobiet i przetrzymywania ich w zamkach. Sam Kupa składa się co prawda z kilkudziesięciu pikseli, ale jego straszliwe moce w pełni rekompensują ten szkopuł. Symbol zła, któremu każdy w życiu stawia czoło, przeskakując do dźwigni opuszczającej most.


#9 Venom

Paskudny typ. Pokoleniu przedszkolaków włączających dwójkę o 15:00 serce podchodziło do gardła na widok tego pyska. Zdecydowanie najstraszliwszy z oponentów Spidermana.


#8 Herr Otto Flick

Naziści walczyli z Indianą Jonesem, Kapitanem Ameryką i Supermanem, a Imagine Games Network przyznało im pierwsze miejsce wśród przeciwników w grach komputerowych. Jest jednak jeden nazista, przy którym wszyscy inni bledną. Cyniczny, wyrachowany geniusz zła. Oto on, oto Herr Flick.


#7 Joker

Najlepszy komiksowy arcyłotr. Lex Lutor to leszcz, Spiderman miał wrogów zbyt wielu i zazwyczaj byli zupełnie odrealnieni. Joker to już zupełnie inna historia. Idealny przeciwnik Batmana, klaun-psychopata, do tego bez kuriozalnych supermocy w stylu hydraulicznych ramion. Niedawno znów zapisał się w historii kina za sprawą Heatha Ledgera.


#6 Darth Vader
Klasyka. Jako że nie jestem fanem Gwiezdnych Wojen, pozycja dopiero szósta. Ale wiadomo, Vadera pominąć się nie da, choćby przez wzgląd na to.


#5 Tajemniczy Don Pedro z Krainy Deszczowców

Szpieg wszechczasów. James Bond, Mata Hari i Ryszard Kukliński to przy nim amatorzy. Gdyby KGB udało się go zwerbować do swych szeregów, losy zimnej wojny wyglądałyby zupełnie inaczej. Karrrramba!


#4 Eric Theodore Cartman

Zło w czystej postaci. Niepohamowany i nieprzewidywalny, nie istnieją metody, do których by się nie posunął, nie ma granicy, której by nie przekroczył. Walczy wprawdzie z hipisami, co nie może być postrzegane jako niesłuszne, ale to tylko mały wycinek jego działalności. Pełnię swoich możliwości pokazuje w czwartym odcinku piątego sezonu - majstersztyk.


#3 Buka
Na Bukę nie ma kozaka. Jeśli ktoś twierdzi, że nie srał po gaciach na jej widok - nie wierzcie mu. Nie urodził się taki.


#2 Michał Listkiewicz

Kupa jest wrogiem Mario, Joker wrogiem Batmana, Don Pedro wrogiem Smoka Wawelskiego. Michała Listkiewicza z kolei za swojego osobistego wroga uważa większość kibiców w tym kraju. Nie żebym się specjalnie znał na piłce, no ale tak to wygląda. Jaruzelski miał swoich czerwonych zwolenników, nawet Bieruta ktoś tam popierał. A jego nie lubią starzy i młodzi, mężczyźni i kobiety, nacjonaliści i komuniści, metalowcy i hiphopowcy, skini i punki. No bo znacie kogoś, kto lubi Listkiewicza?


#1 Wujek Skaza

Największy skurwysyn w historii. Jeżeli to Cię nie rusza, to znaczy że nie jesteś człowiekiem, koniec.

niedziela, 25 października 2009

hall of fame (2): przedsionek

#1 Jacek Kaczmarski,

poeta. Prawdziwy poeta, któremu pani Szymborska, pan Różewicz, pan Miłosz i reszta niegodni rozwiązać rzemyka u sandałów. Zaraz po Baczyńskim, największy polski liryk XX wieku. Człowiek, który w czasie powszechnego upadku poezji podtrzymywał ją przy życiu, wbrew panującym trendom tworząc utwory piękne, w których treść nie ustępuje formie, a forma treści. Dodając do słów muzykę, wywoływał dreszcze, o których postępowi wierszokleci mogą jedynie pomarzyć. Wierny wspaniałej, odwiecznej zasadzie, ładnie ubranej w słowa przez Franciszka Ksawerego Dmochowskiego:

Rym największa dzisiejszych wierszów jest ozdoba.
Nie wiem, czy się wiersz komu bez rymów podoba.

Niestety, wielki poeta miał podobno dosyć ciężki charakter, co wiele osób zraziło do jego twórczości.


#2 Randolph Severn „Trey” Parker III oraz Matthew Richard Stone,

twórcy Miasteczka South Park, prawdopodobnie najlepszej rzeczy w historii telewizji. Alter ego pierwszego z panów jest Stan Marsh, drugiego zaś Kyle Broflovski. South Park to klasa sama w sobie, rozpisywanie się o nim mija się z celem. 13 sezonów, 191 epizodów, wciąż zaskakują, wciąż bawią do łez.

Dlaczego zatem przedsionek? Ano, panowie lubią przeginać pałę i sobie pobluźnić. A ja tego nie lubię.

sobota, 17 października 2009

o egoizmie

Gdy ktoś sprzeciwia się dotowaniu in vitro z budżetu państwa, to znaczy, że jest egoistą. Gdy ktoś stwierdza, że nie obchodzą go warunki życia nielegalnych imigrantów, to znaczy, że myśli tylko o sobie. Gdy komuś lata koło dupy problem równouprawnienia, to dostrzega tylko czubek własnego nosa.

Za to jeśli zupełnie inna osoba stwierdzi, że razi ją upadek obyczajów i wszechobecna akceptacja homoseksualizmu, wtedy dowie się, że nie powinna się wtrącać w cudze szczęście. A gdyby na przykład ogłosiła, że jest przeciwna usuwaniu płodów, zaraz usłyszy, że cudzy brzuch to nie jej problem. I najlepiej niech się zajmie swoimi sprawami.

Z tą aborcją to w ogóle jest ciekawie. Przecież jeśli Kościół się jej sprzeciwia, może zabronić tego swoim wiernym. Jeśli zaś próbuje interweniować w prawo, to już złamanie świętej zasady rozdziału państwa i religii. To już jest teokracja. Wyobraźmy sobie z kolei, że Słowacy (mający z tematem spore problemy) zaczynają bić Cyganów. Jeśli jacyś tamtejsi katolicy mieli by obiekcje - nie muszą przecież sami ich bić. Ale niech nie próbują narzucać się ze swoim subiektywnym światopoglądem całej reszcie! Co to, to nie, paskudni fanatycy!

wtorek, 13 października 2009

kącik piłsudczykowski

Stali czytelnicy na pewno już to słyszeli, ale gdyby zabłądził tu ktoś, kto nie miał okazji zetknąć się z tematem, polecam zapoznanie się z pewnym historycznym nagraniem. Rzuca na kolana.

kącik muzyczny

Dzień dobry, panie i panowie. Niestety z powodów technicznych, moja aktywność twórcza nieco się obniżyła. Poza tym, w Auditorium Maximum nie ma już darmowej gazety, której lektura była głównym powodem założenia tego bloga. Nic to. Nazbierało się kilka tematów do omówienia, a zaczniemy od trzeciej piosenki wszech czasów wg. magazynu Rolling Stone - "Imagine" Johna Lennona.

Imagine there's no Heaven
It's easy if you try
No hell below us
Above us only sky
Imagine all the people
Living for today

Jak widzimy, podmiot liryczny już na samym początku dojebał z grubej rury. Wyobraźmy sobie, że Bóg nie istnieje, nie istnieje niebo ani piekło. Rzecz prosta, wszak całe zło tego świata bierze się z owego opium dla ludu. Gdyby Bośniacy, Serbowie, Chorwaci i Albańczycy byli ateistami, żyli by w zgodzie i pokoju trzymając się za rączki. Podobnie Armeńczycy i Azerowie, Irakijczycy i Irańczycy, Żydzi i Palestyńczycy. Nie może być przecież mowy o jakichkolwiek ukrytych interesach, celowym podniecaniu konfliktów przez obce mocarstwa, naturalnych konsekwencjach federalizacji. Zniknie religia - będzie fajnie. Brawo! Druga zwrotka jest równie błyskotliwa:

Imagine there's no countries
It isn't hard to do
Nothing to kill or die for
And no religion too
Imagine all the people
Living life in peace

Nie ma już Boga, to teraz zlikwidujmy instytucję państwa - wtedy nastanie pokój. Czy z czymś nam się to nie kojarzy? Nie brzmi aby znajomo? Hm? No to jedziemy dalej:

Imagine no possessions
I wonder if you can
No need for greed or hunger
A brotherhood of man
Imagine all the people
Sharing all the world

Zgadli państwo, bolszewizm w czystej postaci. Nie ma potrzeby niczego sobie wyobrażać, to wszystko już miało miejsce. W styczniu 1923 roku w klubie garnizonu moskiewskiego, w obecności Lwa Trockiego i Anatolija Łunaczarskiego, odbył się sąd nad Bogiem. Podsądny nie stawił się osobiście, więc został zaocznie skazany na śmierć. A tutaj mamy z kolei hiszpańską Milicję Anarchistyczną rozstrzeliwującą figurę Chrystusa. Powinszować pomysłowości. Zlikwidować granice? Ależ proszę bardzo! Wszak Związek Radziecki jest czymś więcej niż państwem, jest wspólnotą ludu pracującego miast i wsi od Pacyfiku po Bałtyk. A na koniec najfajniejszy pomysł - zlikwidujmy własność! Nie zamieszczę na blogu o takim tytule zdjęć z wielkiego głodu na Ukrainie, ale gdyby trafił tu niechcący jakiś hipis, polecam wyszukanie takowych.

Zaraz, zaraz - odezwą się niektórzy. Przecież imć Lennon nie nawołuje do przemocy! Jego jedyną intencją jest pokój i miłość, gdzież więc porównywać go z Trockim czy Dzierżyńskim? Ano, nie do końca. Wielkie idee mają to do siebie, że często są zwyczajnie głupie. Z kolei wszelkiej maści skurwysyny mają to do siebie, że potrafią perfekcyjnie wykorzystać naiwność idealistów. Dajmy na to, w ciemnej bramie spotyka się czterech panów, każdy uzbrojony w nóż. Jeden mówi: hej, wyrzućmy to żelastwo i rozejdźmy się w pokoju. I teraz możliwości są dwie: albo wyrzucają żelastwo i rozchodzą się w pokoju, albo przynajmniej jeden zatrzymuje swoją kosę i wtedy mamy krwawą rzeź. Rozumiał to Reagan i dlatego mamy wolną Europę. Nie rozumieli tego hipisi, ale oni na szczęście wyginęli, jak rycerze i dinozaury. Niestety, smutne dziedzictwo owej podkultury przetrwało. Oby nie na długo.

A wszystkim miłośnikom pana Lennona polecam zapoznanie się z określeniem Полезный идиот.